Kilka dni temu w moje ręce trafiła najnowsza płyta Ewy Chodakowskiej, Skalpel.
Program treningowy znany chyba każdemu. Nawet jeżeli ktoś nie ćwiczył, to na pewno o nim słyszał.
Z Ewą "znamy" się nie od dziś. To właśnie od Skalpela zaczęła się moja przygoda
z systematycznymi treningami. W Internecie krąży kilka jego wersji, więc kupiłam i włączyłam tę płytę bez przekonania. Nie spodziewałam się wielkich zmian (chociaż na okładce widnieje zapowiedź "Kultowy program w nowej odsłonie"), jedynie lekkiej kosmetyki. Ten, kto myśli, że będzie to program taki sam, jak ten pierwszy, to się myli. Tak jak ja się myliłam.
Już po kilku minutach treningu widać ogromne zmiany jakie w nim zaszły.
Dla mnie na pierwszy plan wysunęła się możliwość wykonywania ćwiczeń bardziej świadomie. Ewa o wiele więcej mówi o technice samych ćwiczeń, o napinaniu odpowiednich mięśni, koryguje postawę. Pozwala nam to doskonalić ich poprawność, a co za tym idzie przyspieszyć porządane efekty. Przyznam Wam się, że sama złapałam się na tym, że od wielu miesięcy robiłam coś źle i dopiero dzisiaj udało mi się to skorygować i poczuć to przyjemne pieczenie w mięśniach, choć wcześniej wydawało mi się, że po prostu moje ciało się już przyzwyczaiło i dlatego nic nie odczuwam. Następna zmiana to szybsze tempo treningu - dla mnie ogromny plus. Wcześniej Skalpel był dość wolnym (choć zawsze dającym w kość) treningiem, teraz serce błyskawicznie przyspiesza. Fajnie, bo kolokwialnie mówiąc nie wieje nudą. Ciągle coś się dzieje, coś się zmienia. Bardzo pomocne jest odliczanie powtórzeń danego ćwiczenia. W pierwotnej wersji tego nie było, więc jeżeli ktoś nie liczył powtórzeń, nie wiedział ile powinno ich się zrobić, albo ile jeszcze zostało do końca.
Niektóre ćwiczenia zostały lekko zmodyfikowane, co też jest jest urozmaiceniem dla tych, co dobrze znają już ten trening. To, co bardzo szybko zwróciło moją uwagę - zmiana wdechu/wydechu w kilku ćwiczeniach. Aż musiałam sobie włączyć pierwszy Skalpel, aby się upewnić, czy mam rację i faktycznie! :D Ciekawe, dlaczego tak się stało? ;)
W tym programie od zawsze brakuje mi rozgrzewki, więc trzeba ją wykonać we własnym zakresie. Podobnie z końcową częścią treningu - rozciąganie, według mnie jest trochę za krótkie, także też polecam się dłużej porozciągać. Co prawda widać progres w tym zakresie, bo stretching jest zmodyfikowany - lepszy, a i w ciągu trwania całego programu jest więcej ćwiczeń rozluźniających napięte mięśnie.
Skalpel jest dla każdego. Zarówno dla początkujących, jak i tych bardziej zaawansowanych.
Nawet Ewa sugeruje, że jeżeli ćwiczenia są za łatwe warto sięgnąć po dodatkowe obciążenie - następnym razem spróbuję.
Skalpel w nowej odsłonie bardzo mnie zaskoczył. Na plus oczywiście, choć tak jak wspominałam na początku, nie liczyłam na wiele.
Lubię ten program. Mam do niego ogromny sentyment, dlatego dość często pojawia się on w moim planie treningowym i pewnie jeszcze przez długi czas będzie mi towarzyszył :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz