poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Dobra energia wraca! :)

Zauważyłam, że za każdym razem, kiedy pojawiają się u mnie jakieś zawirowania, blog strasznie podupada na jakości. Zawsze jednak po raz kolejny biorę się w garść i zaczynam od początku. 
W końcu ożywienie tego miejsca, jak i realizacja moich marzeń, są na liście najważniejszych celów 
na ten rok. Walczę :)

W momencie, gdy za dużo biorę na swoje barki, chce być w kilku miejscach jednocześnie
 dodatkowo wykonać wszystkie powierzone mi zadania jak najlepiej, z osoby bardzo dobrze zorganizowanej staję się człowiekiem, który dosłownie walczy o przetrwanie każdego kolejnego dnia. Wstaję rano, idę do pracy, po powrocie szybka drzemka, przygotowanie posiłków na kolejny dzień, trening i znowu kładę się spać. Czasem zdarza się wcisnąć gdzieś jeszcze pracę w domu, 
po godzinach, w zależności od nawału obowiązków służbowych. Na szczęście aktualnie jest ich mniej, niż było jeszcze rok temu. A gdzie czas dla siebie, czas na odpoczynek? A gdzie miejsce na zasadę work, life, balance? Ostatnio chyba znów całkowicie o niej zapomniałam. 
Zatraciłam się w tym pędzie. Zaniedbałam nawet "kalendarz dobrych myśli".
Fakt faktem mam za sobą dwa wjazdowe weekendy, kiedy mogłam psychicznie odpocząć, spędzić czas z cudownymi ludźmi, zresetować się, ale za każdym razem w poniedziałek zaczynam tę gonitwę od początku. Tylko za czym ja tak gonię? Sama nie wiem..

Dziś po raz kolejny wyszłam z biura z laptopem. Z zamiarem, że wieczorem trochę popracuję, nadrobię zaległości. W drodze powrotnej do domu szybka wizyta u lekarza i zakupy, żeby jeszcze przed zaplanowanym treningiem zdążyć chwilę odetchnąć, przygotować jedzenie na jutro, wypić spokojnie kawę. Kawę wypiłam, jednak nie do końca pamiętam jej smak. Raczej nie była to spokojna czynność. Taki scenariusz, jak ten dzisiejszy, powtarza się ostatnio bardzo często. Dni uciekają, jak przez palce, a trening jest jedyną godziną tylko dla mnie. 
Dopijając tę wcześniej wspomnianą kawę, układając w głowie plan na wieczór, żebym mogła zrobić jak najwięcej, coś mnie tknęło..kurcze, przecież to nie powinno tak wyglądać! Pracować powinnam 
w biurze, przez osiem godzin, nie w domu. Po wyjściu z pracy z kolei powinnam skupić się na sobie, na odpoczynku, na swoich codziennych obowiązkach. Mam przecież do napisania pracę licencjacką, przygotowanie do półmaratonu, skreślenie następnych punktów z listy "TO DO", które przepisuję od lutego. To na te czynności powinnam poświęcić swój wolny czas.

Wydaje mi się, że dzisiejsze popołudnie było dość przełomowe. 
Wieczór poświęciłam na przygotowanie dobrej, potreningowej, kolacji, ułożenie planu na nadchodzący tydzień, żeby znaleźć jak najwięcej czasu dla siebie, na odpoczynek, ale też pociągnąć dalej pisanie pracy licencjackiej. Znajdzie się też chwila na bloga i treningi biegowe. 
Dobra organizacja to podstawa i o niej będzie w następnej notce :) 
Obiecuję! Zapisane, czarne na białym, nie ma odwrotu :) 

Dobra energia wraca! Do następnego! :)