Kiedy zobaczyłam listę wrocławskich restauracji, które biorą udział w tej edycji aż oczy mi się zaświeciły, kiedy spośród nich wyłoniło się Nigdy nie zapomnę. Miejsce znane mi bardzo dobrze, uwielbiane i zaczliczane do tzw. 'pewniaków' (o nich też kiedyś chciałabym napisać), gdzie wracam dość często.
Dla wielu Restaurant Week to okazja do spróbowania nowych smaków, odwiedzenia nowych restauracji, więc mój wybór może wydawać się co najmniej dziwny. Szczerze mówiąc Nigdy nie zapomnę jako jedyne zaproponowało menu, które przypadało mi do gustu od poczatku do końca. W pozostałych zawsze było coś, czego mogłabym się przyczepić. Szczególnie duża ilość nielubianego przeze mnie groszku i szparagów (choć do nich się przekonuję).
Ta wizyta niosła ze sobą wiele nowości, ale wrażenia pozostały te same - przepysznie!
Nigdy nie zapomnę zachwyca mnie zawsze niebanalnym smakiem i ogromną kolorystyką potraw. Nazwa wymyślona przez Właścicieli jest więc idealnie dopasowana do miejsca - wizyty w restauracji nie da się zapomnieć :)
W ramach Restaurant Week proponowane jest trzydaniowe menu degustacyjne, na które składa się przystawka, danie główne i deser. My zostaliśmy przywitani podpłomykiem z palonym kozim twarogiem w towarzystwie karmelizowanej figi oraz gruszki z chilli. Dla mnie, jako miłośniczki koziego sera przystawka idealna! Taka też była w smaku i rozbudziła moje zmysły do granic możliwości, a żołądek krzyczał 'jeszcze! jeszcze!'. Niestety dokładki nie było, a moi towarzysze zjedli wszystko do ostatniego okruszka.
Danie główne - konfitowane udko z kaczki, kwaśna wiśnia i puree z batata. Do tej pory zastanawiam się dlaczego do tej pory nigdy nie zjadłam w Nigdy nie zapomnę kaczki?! Mięso rozpływało się w ustach, wszystkie smaki (tak bardzo sobie przeciwne) tworzyły pyszną całość.
Paloną beza z pianką z masparpone i truskawką w trzech odsłonach zakończyliśmy naszą trzydaniową ucztę. Na początku dość sceptycznie podchodziłam do deseru, do momentu dania główniego z założenia chciałam go komuś oddać, ale jak kelner postawił go przede mną od razu zmieniłam zdanie. Już sam wygląd zapowiadał, że będzie pysznie. Tak było! Nawet mojej Siostrze, która bez nie lubi bardzo smakowało. Chciała nawet dokładkę. Truskawka w trzech odsłonach? Proszę bardzo: panna cotta truskawkowa, galaretka i coś na kształt biszkoptu. Oj było to dobre!
Każdemu, kto zastanawia się jeszcze nad tym czy warto wybrać się na Restaurant Week - polecam :) Ja z chęcią skorzystałbym jeszcze z ofert innych restauracji, ale już nie zdążę. Kolejna edycja będzie moja i będzie więcej nowych miejsc i smaków! Szkoda tylko, że porcje są degustacyjne. Dla mnie było w sam raz, ale dla niektórych może być za mało. Szczególnie, że to takie pyszne :D