W tym roku stanęłyśmy na wysokości zdania. Chciałyśmy spędzić z Mamą miło czas, a także zjeść pyszny obiad. Wybór jednogłośny - Menu Motto. Dla Mamy miejsce nowe, znane jedynie z opowieści, dla nas okazja do spróbowania dań z nowej karty. Układ idealny.
O Menu Motto pisałam już kilka miesięcy temu. Mój zachwyt nad restauracją Beaty Śniechowskiej oraz tamtejszymi potrawami nie mija. Ba, jest on coraz większy! To zjawisko cieszy, bo świadczy o bardzo wysokim poziomie tego miejsca. Zachwycają też kelnerzy, którzy są niezwykle uprzejmi i mają ogromne poczucie humoru, co sprawia, że atmosfera jest niekrępująca i rodzinna.
Nowa karta to przede wszystkim dania nowe, ale znajdziemy też tam kilka pozycji znanych
z poprzedniej karty, ze zmienionymi dodatkami. Mnie to bardzo ucieszyło, ponieważ mogłam nadrobić zaległości z poprzedniej wizyty i jako danie główne wybrać dorsza w towarzystwie budyniu z białych warzyw.
Ucztę rozpoczynamy od zup. Dziewczyny wybierają rosół z lanymi kluskami, ja barszcz
z młodych buraków z tłuczonymi ziemniakami i przepiórczym jajem. Takiego smaku się nie spodziewałam. Naprawdę! Do tej pory barszcz kojarzył mi się przede wszystkim z tym wigilijnym, nie zawsze idealnym, dość kwaśnym. Ten zaskoczył swoją delikatnością
i rewelacyjnym doprawieniem. Kiedy poprzednio smakowany rosół z lanymi kluskami przeniósł mnie do czasów niedzielnych obiadów u babci Tereski, tak barszcz z ziemniakami to wspomnienie dzieciństwa u babci Marysi. Niesamowite! Gdybym wiedziała, że zupa będzie taka dobra, to chyba od razu zamówiłabym dwie porcje, rezygnując z dania głównego. Chociaż..potem żałowałabym straconych innych pyszności :D
Tak jak już wspominałam wcześniej, na danie główne wybrałam filet z dorsza
z budyniem z białych warzyw, szparagami i czosnkiem niedźwiedzim. Mama podobnie. Bardzo ucieszyło mnie, że ta pozycja została w karcie, ponieważ słyszałam o niej same pozytywne rzeczy,
a ostatnio mój wybór padł na kaczkę z kluseczkami. Pierwsze pytanie - czy można dokładkę budyniu? Obłęd! Leciutki jak chmurka, po prostu pyszny! Dorsz idealny. Tym razem Siostra postawiła na kaczkę, którą podano z kaszą gryczaną, kalafiorem romanesco i zasmażaną młodą kapustą. Dawno nie widziałam, żeby moja Siostra w takiej ciszy pałaszowała obiad. Wniosek nasuwa się sam - smakowało.
Podsumowując, niebo zawsze pozostanie niebem. Menu Motto to istny raj na ziemi!
Poziom utrzymany na najwyższym poziomie. Pysznie i zaskakująco, Mama przeszczęśliwa, czyli niebiańska uczta smaków zakończona powodzeniem. Brakowało nam jeszcze kilku dodatkowych osób (albo żołądków :D), które mogłyby spróbować innych, równie ciekawych, dań. Trafny wniosek - trzeba szybko wrócić do Menu Motto.
Tęsknię jedynie za dekonstrukcją sernika..
Beato, Szefowo, oraz cała Załogo - dziękujemy! :)
P.S. Nadal aplikuję na zmywak :D