niedziela, 17 marca 2019

Trening siłowy, tak czy nie?

Dla mnie odpowiedź zawsze była jedna - nie!
Przerażają mnie te wszystkie maszyny na siłowni, ciężary. Nawet nie wiem jak ich używać, więc w drodze na bieżnie omijam je szerokim łukiem.

Trening siłowy kojarzy mi się z pakerami, bardzo (według mnie czasem za bardzo) rozbudowanymi mięśniami. Z czymś co nie do końca mi się podoba. Pewnie dlatego unikałam go zawsze jak ognia. W końcu większość kobiet marzy o smukłej i jędrnej sylwetce.
Ja też, ale taka forma treningu była dla mnie całkowitym zaprzeczeniem tej wymarzonej figury.
A tu psikus! Od jakiegoś czasu to właśnie ćwiczenia z obciążeniem wysuwają się na pierwsze miejsce, jako najlepszy sposób na osiągnięcia celu. Wbrew moim przekonaniom to nie cardio ani aerobik przyczyniają się do szybszego spalania tkanki tłuszczowej, a właśnie trening siłowy. Oprócz poprawy kondycji i nastroju, badania wykazują, że dzięki ćwiczeniom na siłowni przyspieszymy swój metabolizm i poprawimy kształt naszej sylwetki.

Dla mnie to był duży szok i trochę czasu zajęło mi, zanim się z tym oswoiłam ;)
To nie wystarczy już trochę poskakać na sali fitness, zrobić kilka brzuszków i squatów,
żeby dobrze wyglądać? No właśnie nie, ale jeżeli dołożymy do tego sztangę
z kilkukilogramowym obciążeniem lub nawet sam talerz, to sukces gwarantowany. Oczywiście trening cardio będzie idealnym uzupełnieniem tego siłowego, więc nie należy
z niego rezygnować.

Niecały rok temu zaczęła się moja przygoda z ciężarami. Co prawda do tej pory nie dotarłam jeszcze na siłownię, żeby ćwiczyć na maszynach, ale jestem już na dobrej drodze,
żeby i taką formę treningu włączyć w swój plan. Aktualnie raz, dwa razy w tygodniu chodzę na zajęcia grupowe, które początkowo nazywały się Bikini Body, jednak ze względu na panów, którzy w nich uczestniczą ich nazwa zmieniła się na Trening Funkcjonalny.
Właśnie tam okazało się, że sztangi nie są wcale takie straszne. Zaczynałam z bardzo małym obciążeniem, żeby potem sukcesywnie dodawać sobie kilogramów. Na Camp by Ann też sporo treningów odbywało się w towarzystwie ciężarów. Naprawdę polubiłam tę formę ćwiczeń,
a co najważniejsze przyniosły one o wiele lepsze efekty. Pokazały się mięśnie na brzuchu, pupa zaokrągliła. Teraz już widzę sens w tym wszystkim i polecam każdemu :)
Ostatnio zauważyłam nawet, że zmęczenie jest o wiele większe niż po cardio.
A jaka satysfakcja!
Aktualnie jestem zdecydowanie na tak :D





P.S. Namówiona przez klika osób postanowiłam założyć fan page bloga na Facebooku - w końcu idą obiecane zmiany :)

środa, 13 marca 2019

Przełamać niemoc

Trzy dni temu była niedziela. Dzień, w którym wedle mojego postanowienia powinien pojawić się nowy post na blogu. Włączyłam nawet komputer. Przez pierwsze dziesięć minut patrzyłam na pustą kartkę. Napisałam trzy zdania, poprawiając je kolejne trzydzieści trzy razy, po czym stwierdziłam, 
że to się jednak nie uda i zaczęłam oglądać Masterchefa Juniora. Miałam kilka pomysłów na tego posta, ale żaden z nich nie miał w sobie na tyle polotu, żeby powstał sensowny tekst. Chciałam pisać o lojalności, o marzeniach, realizacji postanowień noworocznych, zmianach. Teraz piszę po prostu. Żeby przełamać niemoc, która towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Ruszyć z miejsca, zrobić w końcu jakiś krok do przodu. 

Ten stan trwa już dobry miesiąc. Na początku nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś jest nie tak, że zapał gdzieś się zgubił po drodze. Uśmiecham się, wierząc, że kolejny (a potem jeszcze następny) dzień przyniesie zmianę na lepsze. Nie przyniósł. Codziennie zapisuję w Kalendarzu Dobrych Myśli jakiś pozytyw. Tego się trzymam. Jest to bardzo trudne, ale staram się znaleźć nawet najmniejszą pozytywną rzecz, jaka przytrafiła mi się danego dnia. A ostatnio w kalendarzu pojawiły się naprawdę fajne rzeczy! Chyba idziemy w dobrym kierunku :) Ja i moje myśli. 
Gdyby ktoś zapytał, dlaczego tak jest, nawet nie potrafiłabym znaleźć przyczyny. Tak po prostu. 
Kilka rozczarowań, dużo stresu, mało odpoczynku. Nuda i rutyna, które wkradły się w moją codzienność. Gotowe. A ja potrzebuję kontaktu z ludźmi, rozmowy z żywymi osobnikami, 
nie tylko z komputerem. Tak, tego zdecydowanie mi brakuje.

Ale..hola, hola! Może już wystarczy?! Zdecydowanie jestem na tak! Już najwyższy czas wrócić na dobre tory :)
Liczę na to, że ten post pomoże mi przełamać tę „twórczą” niemoc. „Życiowa” niemoc powoli przemija. Jedyna refleksja jaka przychodzi mi teraz do głowy to fakt, że warto otaczać się ludźmi, którzy potrafią na nowo obudzić w nas dobrą energię. Nawet jeżeli nasz kontakt jest czasami bardzo sporadyczny. Doceniajmy ich obecność! A toksyczne, nielojalne, osoby? Hmm..najlepiej ich unikać :)

Chciałabym wprowadzić tutaj kilka zmian. Po pisaniu „o wszystkim i o niczym” chciałabym obrać jakiś konkretny kierunek. Jeszcze nie do końca wiem jaki, ale chcę, żeby było bardziej konkretnie. Mam w głowie kilka pomysłów. Chciałabym też dodawać więcej zdjęć. Zrobić z tego bloga naprawdę ciekawe miejsce, wprowadzić do niego więcej życia.


Trzymajcie kciuki! :)