poniedziałek, 25 lutego 2019

Kolejne biegowe marzenie - półmarton

Ze sportem zawsze byłam na bakier. No, może jak każde dziecko lubiłam biegać, skakać, chodzić po drzewach i wisieć na trzepaku. Chciałam nawet zostać tenisistką albo koszykarką. W momencie, gdy na moim świadectwie w pierwszej klasie gimnazjum pojawiła się trója z WFu przestaliśmy się lubić. Wszystkie plany sportowe poszły w zapomnienie. 

Nie lubiliśmy się długo. Baaardzo długo, a ruch był dla mnie karą, złem koniecznym. 
Tym bardziej z ogromnym zdziwieniem (i nawet trochę podziwem) patrzę teraz na siebie. 
Treningi pięć razy w tygodniu, obozy sportowe, pogłębianie wiedzy w tym kierunku, zdrowe żywienie. 
Z jeszcze większym zdziwieniem (i przerażaniem) przypominam sobie to, co zrobiłam na początku roku. Jak zaczynać, to z przytupem! ;) 

Kiedy drugiego stycznia, w pierwszy dzień roboczy Nowego Roku, pojawiłam się w pracy, Szefowa zapytała mnie co szalonego zamierzam zrobić. W głowie miałam kilka pomysłów, jednak żaden 
nie nadawał się do wypowiedzenia głośno. Rzuciłam więc tylko ‚jeszcze nie wiem, pomyślę’. 
Chociaż tak naprawdę dobrze wiedziałam, czego chcę. Te wszystkie pomysły, które chwilę wcześniej pojawiły się w mojej głowie naprawdę były, i są, zaliczane przeze mnie do szalonych i wciąż oczekują na pozytywne rozwiązanie. Ale czy wypada powiedzieć Szefowej, że chciałabym rzucić wszystko 
i wyjechać w Bieszczady? Nie sądzę ;) 
Wróciłam do biurka, wzięłam telefon do ręki i zrobiłam to. Zapisałam się na wrocławski półmaraton! Tak, to też jest dla mnie coś szalonego. Ba! Coś nie do końca osiągalnego nawet w moich myślach. 21 kilometrów. Biegnąc! Wyzwanie dla mnie ogromne. Przecież ja tak nie lubię biegać ;) 
Od dłuższego czasu o tym myślałam, tylko brakowało mi trochę odwagi. Po przebiegnięciu Biegu Niepodległości było to moje kolejne biegowe marzenie, wiec dlaczego by go nie zrealizować? Przecież tyle tu pisze o walce o marzenia, o przełamywaniu swoich słabości. Zrobię to i wcale nie będę ostatnia na mecie! ;) A nawet jakbym była, to i tak będę z siebie dumna, że udało mi się dotrwać do końca :)

Do startu zostało mniej niż cztery miesiące. Jak teraz będą wyglądały moje treningi? 
Jeszcze przez półtorej miesiąca będę biegać dwa razy w tygodniu około osiem do dziesięciu kilometrów. Dopiero na dwa i pół miesiąca przed półmaratonem zacznę treningi cięższe. Objętościowo, jak i czasowo. Nie powiem, trochę się obawiam, bo to dla mnie zupełnie coś nowego, ale nie nastawiam się negatywnie. W końcu nastawienie to połowa sukcesu, więc wierzę w siebie 
i swoje możliwości. A uparta jestem jak mało kto ;) 

Czy stawiam sobie jakiś cel? Oprócz dobiegnięcia na metę w całości, chciałabym zrobić to w nieco ponad dwie godziny. A jak będzie? Zobaczymy już w czerwcu :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz