wtorek, 15 stycznia 2019

Kalendarz dobrych myśli

Należę do osób, które musza mieć wszystko zapisane. Dosłownie wszystko. 
Rozpoczynając od listy zakupów, poprzez codzienne sprawy, spotkania, urodziny bliskich mi osób, na domowym budżecie kończąc. Jeżeli coś nie jest zapisane, to znaczy, że ciągle zaprząta moja głowę i nie znalazło jeszcze swojej listy czy rubryczki. Istnieje też ryzyko, 
że wtedy o czymś zapomnę. Tym sposobem każda myśl, wydarzenie czy rzeczy do zrobienia maja swoje miejsce. U mnie wszystko musi być uporządkowane, inaczej bym zwariowała :D Oczywiście żaden wyjazd nie może odbyć się bez wcześniej przygotowanej listy, której potem odpowiada lista zakupów. Idąc tym tropem żadne wyjście do sklepu nie obędzie się bez notatek, tak samo jak co miesięczne wydatki czy przygotowany na każdy tydzień jadłospis. Jestem pedantką, czasem aż za bardzo, ale wiecie co? Dobrze mi z tym ;) 

Z powodu mojego zafiksowania używam w sumie aż trzech kalendarzy, plus notatnik 
w telefonie, kiedy trzeba zapisać coś na cito. Pierwszy, ciut większy niż kieszonkowy, mieści się w torebce i zawsze mam go pod ręka. Znajdują się w nim praktycznie wszystkie moje zapiski. Z racji tego, że jest malutki, ma w sobie też dużo dodatkowych karteczek, gdzie zapisuję wydatki czy ważne sprawy do załatwienia, które potem z największą przyjemnością mogę wykreślić. To sprawia mi najwiecej frajdy, bo oznacza to, że trzymam się założonego planu. Drugi wisi w kuchni. Tam zapisujemy z Siostrą nasze ważniejsze spotkania, wyjazdy, czy coś podobnego. Tak, żebyśmy były w miarę na czasie, co się u nas dzieje :D 
Trzeci kalendarz jest dla mnie największym wyzwaniem na cały ten rok. Jest dość duży, 
w formacie A3, i ciężki, więc nie nadaje się do noszenia w torebce. Musi być w domu. Codziennie postanowiłam w nim zapisywać choć jedną dobrą, miła, pozytywną, rzecz, która przytrafiła mi się danego dnia. Czasem pojawi się tam też po prostu jakaś ciekawa myśl. 
Nie sądziłam, że to jest takie trudne!  

Mamy dopiero początek roku, połowa pierwszego miesiąca, a ja już miałam kilka razy problem, co tam zapisać. O dziwo, nie zawsze jest to takie oczywiste. Ostatnio miałam bardzo ciężki tydzień i było mi niesamowicie trudno w tym wszystkim znaleźć jakiś pozytyw. Za każdym razem jednak się udawało :) Czasem są to naprawdę drobnostki - ugotowałam dobry obiad, udało mi się wieczorem poczytać książkę, spędziłam czas 
z rodziną, zrobiłam dobry trening. Chcę się tego postanowienia trzymać do 31 grudnia. Wydaje mi się, że to dobry nawyk, znajdywać w naszej codzienności, w małych rzeczach radość :) To pokazuje mi, lub może pokazać nam wszystkim, że nawet jak uważamy, 
że nasze życie jest beznadziejne, że nic nam się nie układa, to mimo wszystko każdego dnia przytrafia nam się coś dobrego. Taka mała, pozytywna, iskierka :) A jak tego nie dostrzegamy, to dzięki temu nawykowi, nauczymy się to dobro w naszej codzienności zauważać. 
Ono naprawdę jest z nami, każdego dnia! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz