Powoli kończy się moja moja dwutygodniowa nieobecność w Polsce. Minęło już dwanaście długich dni, od kiedy nie ma mnie w domu. Do powrotu zostały trzy. Tylko trzy :D
O ile uwielbiam podróże, to ten wyjazd był mi wyjątkowo ‚nie na rękę’, szczególnie, że nie jest to wyjazd rekreacyjny, a służbowy.
Często życie stawia przed nami wyzwania, którym musimy podołać, mimo tego, że bardzo, ale to bardzo ich nie chcemy (taka trochę brutalna myśl ‚witamy w dorosłym świecie’). Tak było i w tym przypadku. Nie chciałam jechać. Buntowałam się, złościłam, czasem nawet płakałam. O niczym innym nie mogłam myśleć, jak tylko o tym jak wykręcić się z tego wyjazdu. Kiedy okazało się, że nic nie jest w stanie zatrzymać mnie w Polsce, kiedy nawet laryngolog potwierdził, że mogę latać samolotem, jak piorun uderzyła mnie myśl - ,Kasia, ocknij się! Co Ty wyprawiasz?!’. Uświadomiłam sobie, że od miesiąca tracę energię, zdrowie i czas (!) na zamartwianie się sprawą, na którą kompletnie nie mam wypływu. Polecenie służbowe, trzeba jechać i już. Tylko ja mam wpływ na to w jakiej atmosferze miną mi te dwa tygodnie. Czy codziennie będę budzić się z myślą, że jestem tu za karę, chodzić wiecznie naburmuszona i smutna, czy jednak z uśmiechem podejdę do sprawy i stanę na wysokości zadania. Mam misję do wykonania i na tym powinnam się skupić. Zrobić wszystko, żeby wynieść z tego wyjazdu jak najwiecej dobrego dla siebie. I wiecie co? To pomogło! Jechałam z zupełnie innym, pozytywnym nastawieniem :)
Z perspektywy czasu widzę ten okres, jako bardzo wartościowy. Dałam z siebie wszystko, żeby jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie i uważam, że mi się to udało. Co więcej, przełamałam swoje wewnętrzne bariery i mogę spokojnie napisać, że jestem z siebie dumna! :) Dzięki temu w naszym fińskim ‚domu’ codziennie unosiła się dobra energia, a przynajmniej ja roznosiłam ją po swoim pokoju, kuchni i salonie (no i łazience) :)
Dlaczego o tym piszę? Piszę to, ponieważ bardzo wiele osób zaprząta sobie głowę rzeczami, na które kompletnie nie ma wpływu. Tak jak ja wcześniej, traci cenny czas, który można wykorzystać na działanie. Walczmy o swoje marzenia, spełniamy je! To jest ta chwila! Nie ma co zamartwiać się na zapas, milion razy zastanawiać się nad rzeczami, które mogą nigdy nie nastąpić. Cieszmy się tym co mamy, bądźmy wdzięczni i działajmy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz