niedziela, 21 października 2018

Bieg Niepodległości, mój mały cel

Dwadzieścia jeden dni. Trzy tygodnie. Tyle właśnie zostało do Biegu Niepodległości w Warszawie. Mój mały biegowy cel, który postawiłam sobie już jakiś czas temu, ale zawsze było coś ważniejszego niż przygotowanie się do startu. Teraz zachęcona przez kilku znajomych w końcu się zapisałam. Pakiet startowy odebrany, numerek jest, hotel zarezerwowany, nie ma odwrotu.

11 listopada o 11:11 ruszam po swój kolejny cel - 10 kilometrów. Jestem równie podekscytowana, co przerażona. No nie, bardziej podekscytowana. Fakt, trochę się obawiam, ale wiem, że dam radę. 

Dwa stricte biegowe treningi za mną i jak się okazuje dwa przełomowe. W planie pierwszego było bieganie w średnim tempie przez 30 minut, drugiego, dzisiejszego, 40 minut. Oba dystanse przebiegłam bez zatrzymania się. Szok! Daje radę! Zawsze jak biegałam sobie rekreacyjnie po piętnastu, dwudziestu minutach, albo po prostu w połowie założonego dystansu, robiłam sobie minutowa przerwę. Okazuje się, że niepotrzebnie! Dawałam sobie fory, tylko po co? :)
Muszę przyznać, że chyba w tej kwestii nie do końca wierzyłam w swoje możliwości. Czasami miałam za szybki start lub za szybko biegłam i po kilkunastu minutach nie miałam już sił. Wystarczyło trochę zwolnić i bardziej w siebie uwierzyć :)
Naprawdę jestem z siebie zadowolona. Oby tak dalej :) 


Następny trening biegowy za dwa dni. Interwały - mój pierwszy raz. Ciekawe jak będzie :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz