Od samego rana próbowałam znaleźć milion trzysta pięćdziesiąt siedem wymówek, dla których nie powinnam dzisiaj biegać. Ba! Nawet nie nie powinnam wyściubiać nosa zza drzwi mieszkania.
Bo za zimno, bo za szaro, bo wieje. A może jakość powietrza nie jest wystarczająco dobra?
Fakt, dzisiejszy dzień był wyjątkowo paskudny, bury i bardzo przygnębiający. A jeszcze w piątek można było chodzić w samej ramonesce! Jednak coraz bardziej widoczne światło w lodówce zmusiło mnie do wyjścia z domu.
Wróciwszy z zakupów, stwierdziłam, że trzeba iść za ciosem. Czas na trening biegowy. W końcu za tydzień Bieg Niepodległości, więc żeby nie było siary, nie mogę odpuścić. Siódmy z ośmiu treningów przed startem. Mentalnie najtrudniejszy ze wszystkich. Tak bardzo mi się nie chciało! Krótki, bo tylko trzydziestominutowy, a dłużył się okropnie. Po dziesięciu minutach chciałam stanąć. Nie biec już dalej. Przełamałam tę chwilową słabość i skończyłam dumna z siebie bardziej niż zwykle. Nie dałam się :)
Lubię biegać w terenie, bo mogę wtedy przewietrzyć głowę i przemyśleć różne sprawy.
Dziś biegając zastanawiałam się czy to już? Czy to już nadszedł ten czas, kiedy będzie prawie cały czas ciemno? Kiedy będziemy bardziej przygnębieni niż zwykle, bo aura będzie nas zachęcać tylko do marudzenia? Chyba tak. To chyba już.
Sama ostatnio popadłam w taki marudny stan. Na szczęście szybko się opamiętałam. Nie chcę myśleć, co by było, gdybym nadal w nim tkwiła. Siedziałabym pewnie całe dnie pod kołdrą i smęciła. O nie! Co to to nie! :)
Tak sobie biegnąc i myśląc co by tu zrobić, żeby nie dać się tym paskudnym wpływom szarej jesieni wpadłam do parku. A tam..jasność! Na ziemi pełno żółtych liści, gdzie nie gdzie jeszcze czerwonych i pomarańczowych. Było pięknie. I wtedy eureka! Zaklinajmy tę szarą pogodę kolorami!
Jasne, żywe kolory w naszym ubiorze mogą choć trochę rozjaśnić nam te ciemne dni :) Nie bójmy się ich. Od razu po powrocie wyciągnęłam z szafy mój żółty sweter. Będzie idealny na kolejny taki dzień. A ich niestety będzie coraz więcej.
Pogoda na najbliższy tydzień jest obiecująca. Ma znów być wiosna. W listopadzie to trochę dziwne zjawisko, ale lubię to. Zdecydowanie powinnam mieszkać na południu Europy. Słońce, ciepło, pyszne jedzenie :)
Jednak kiedy znów powrócą te szare i zimne dni, nie zapominajmy o kolorach! I o uśmiechu! I jeszcze o aktywności fizycznej. Czerpmy z nich dobrą energię.
Bądźmy słońcem chodzącym po ziemi :)
Mój żółty sweter już czeka w gotowości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz