poniedziałek, 12 listopada 2018

Duma mnie rozpiera! :)

Jestem dumna. Z siebie jestem dumna. Napiszę nawet więcej, jestem z siebie dumna jak jasna cholera (o ile istnieje taka jednostka miary). Tak! :)

Nieco ponad miesiąc temu zapisując się na Bieg Niepodległości nie byłam do końca pewna tego, co robię. Mimo tego, że wiedziałam, że dam radę, w głowie miałam miliony myśli. Mój ogromny upór nie pozwolił mi na odpuścić ani na chwilę. Skoro sama sobie "rzuciłam rękawicę", to muszę ją też podnieść. Mijały dni, kolejne treningi, a ja nieśmiało zaczęłam wizualizować swój cel na ten bieg. Gdzieś po cichu chciałam dobiec na metę w czasie nie dłuższym niż 58 minut. Kilka dni przed samym biegiem dawałam sobie nawet godzinę dziesięć. Chwile przed starem chciałam już tylko dobiec na metę cała i zdrowa.

Kiedy emocje już troszeczkę opadły jestem w stanie coś napisać. ZROBIŁAM TO! :D
Moje pierwsze w życiu dziesięć kilometrów przebiegłam w 57 minut 13 sekund!!
Nie dość, że spełniłam swoje małe marzenie biegowe, to jeszcze osiągnęłam czas lepszy niż sobie to zakładałam! Kurcze, naprawdę duma mnie rozpiera, szczególnie, że jeszcze do niedawna taki dystans był dla mnie kompletnie nieosiągalny. Przecież ja nawet nie lubię biegać, a teraz chcę więcej :)

Z samego biegu pamiętam niewiele. Czas do startu się dłużył, było bardzo zimno, ale kiedy już ruszyłam, to mknęłam przed siebie. Mijałam wiele osób i biegłam, cały czas biegłam. W pewnym momencie przez chwilę zastanowiłam się, czy nie biegnę za szybko i czy starczy mi sił, żeby dobiec do mety, ale nawet nie potrafiłam zwolnić. Nogi same mnie niosły. Mały kryzys przyszedł koło ósmego kilometra, jednak wizja dwóch kilometrów do końca dała mi dodatkowego kopa. Nie zatrzymałam się ani na chwilę. Dodatkowy powód do dumy :)
A co na mecie? Najpierw nie mogłam złapać oddechu, a potem już tylko łzy radości :)

Takiego doładowania energetycznego było mi potrzeba!
Podsumowując: spełniajcie swoje marzenia! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz