Mimo tego, że z właściwego urlopu wróciłam tydzień temu, to dopiero teraz mam chwilę, żeby podzielić się z Wami smakami moich podróży. Od trzech lat niezmiennie głównym celem są Włochy, a dokładniej Toskania. Piękna, smaczna i cudownie pachnąca. Za każdym razem, kiedy obiecuję sobie, że następnym razem pojedziemy gdzieś indziej, w połowie roku pojawia się tęsknota za tym miejscem i nie ma mowy, żeby znaleźć inne, konkurencyjne, miejsce.
Jednak zanim dotrzemy do Włoch, zatrzymamy się w połowie drogi, żeby złapać oddech podczas podróży.
Ratyzbona, bo właśnie tam postanowiliśmy się zatrzymać, jest pięknym, lecz niewielkim miastem Bawarii. W zeszłym roku swoje pierwsze zetknięcie z bawarską kulturą mieliśmy
w Monachium, jednak wtedy jeszcze nikt z nas nie odważył się spróbować tamtejszej kuchni. Tym razem specjalnie zaplanowaliśmy przyjazd tak, aby trafić na porę obiadową.
Już w drodze szukałam w Internecie informacji, gdzie najlepiej zjeść w Ratyzbonie.
W założeniu było spróbowanie kuchni bawarskiej, niestety bez piwa, ponieważ wsród podróżujących sami kierowcy. Jedno miejsce miało ogrom bardzo pozytywnych opinii,
jednak pech chciał, że w tamtą sobotę lokal dla gości otwierał się bardzo późno.
Za późno jak dla nas. Zmuszeni byliśmy więc podążać za intuicją i znaleźć coś innego.
Trafiliśmy do Regensburger Weissbrauhaus. Miejsce dość przyjemne, typowy browar. Dodatkowo zachęciła nas duża liczba miejscowych.
Zaczynamy od zupy ziemniaczanej. Tutaj pojawia się pierwsza kłopotliwa sytuacja - zamówiliśmy trzy, dostaliśmy jedną. Może i dobrze, bo nie była ona za dobra. Dość nijaka,
w smaku przypominająca naszą kartoflankę (dość zresztą rozwodnioną). Brakowało jej zdecydowanego smaku, który mógłby zachwycić.
Kiedy zobaczyliśmy dania główne również odetchnęliśmy z ulgą, że przyszło nam podzielić się jedną zupą, bo chyba nie dalibyśmy im rady. Robiły wrażenie. Wybory standardowe - wieprzowina w sosie, knedel ziemniaczany i duszona kapusta kiszona. Najbardziej moje serce podbiła właśnie kapusta. Tak aromatycznej jeszcze nigdy nie jadłam. Reszta również dobra, może bardziej poprawna, choć trafił mi się dość twardy kawałek mięsa - wybaczam ;)
Kuchnia bawarska dobra, chociaż bardzo specyficzna. Na pewno nie będzie moją ulubioną, jednak nie zaliczę jej też do nielubianej. Bardziej stawiałabym na neutralną.
Z racji tego, że lubię próbować nowych smaków było to dla mnie kolejne doświadczenie.
Coś nowego, wcześniej nieznanego, a co najważniejsze lokalnego. Cieszę się, że nie trafiliśmy na niemiecką pizzę lub burgera, gdzie w lokalach specjalizujących się w tych potrawach można było spotkać najwięcej turystów.
Następny przystanek Włochy. Będzie pysznie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz